poniedziałek, 21 kwietnia 2014

10

Motylki...
Dziś na szybko, bo mam trochę nieudany dzień :/ Przekroczyłam bilans, ale w sumie nie chodzi o to. Po prostu nie mam na nic ochoty, źle się czuję. Eh, no ale nie ważne.
Nie będę wypisywać dokładnie, co dzisiaj zjadłam i ile to miało kalorii, w każdym bądź razie przekroczyłam limit. Jadłam dziś trochę drugiego dania (ziemniaki, surówka), mały kawałeczek ciasta, płatki z mlekiem. W sumie cały bilans wyniósł około 600 kcal, nie jestem w stanie określić dokładnej liczby. Troszkę za dużo, wiem i przepraszam :/ Ale za to ćwiczyłam Killera z Ewą Chodakowską, a on spala sporo kalorii, także najgorzej nie jest. Może teraz jeszcze zrobię Skalpel, żeby spalić więcej.
Jestem z siebie niezadowolona, ale już nic nie zmienię. Znalazłam fajną sukienkę, którą chciałabym kupić. No i teraz mam taką motywację - schudnąć, żeby super w niej wyglądać w wakacje. Muszę się przyłożyć, chciałabym dać radę. Najbardziej nie podobają mi się moje nogi i brzuch, co chyba oczywiste. Chciałabym mieć szczuplejsze uda. Jak myślicie, dam radę do wakacji?
Jutro idę z koleżanką na rolki, potem może pobiegam z psem. Na pewno jutro zrobię jeszcze Killera z Chodakowską, uważam, że nie jest on taki trudny, a spala dużo kalorii. A Wy ćwiczycie z Ewą?
PODOBA WAM SIĘ TA SUKIENKA? Warto schudnąć i ją kupić? :) Piszcie w komentarzu! 
Kocham Was Motylki, trzymajcie się chudziutko! <3

niedziela, 20 kwietnia 2014

09

"Sedno tkwi w tym, że zło istnieje. Nawet, jeśli jest tylko nieobecnością, brakiem - na przykład brakiem miłości"
20 Kwietnia 2014
Cześć Motylki. Dzisiaj dla mnie całkiem pozytywny dzień, sporo ćwiczyłam i nie jadłam aż tak dużo, choć, rzecz jasna, mogłoby być jeszcze mniej ;) Mój dzisiejszy bilans póki co prezentuje się tak :
*Śniadanie - mała kromka chleba pszennego z dwoma plasterkami gotowanego jajka + połowa pomarańczy (165 kcal)
*Obiad - trochę żurku z jajkiem (130 kcal)
*Przekąska - dwa pomidorki koktajlowe (6 kcal)
*Kolacja - mała kromka chleba pszennego z tuńczykiem z puszki (126 kcal)
Po podliczeniu dzisiejszy bilans wynosi 427 kcal.
Moim celem było nie jeść więcej, jak 400 kcal dziennie, ale nie wyszłam dużo poza tę normę, a poza tym są święta, mama każe mi jeść więcej no i tyle jedzenia w domu, nie można się powstrzymać! Cieszę się, że dałam radę i nie obżarłam się jak świnia, chociaż kusiło mnie w pewnym momencie, żeby wyjeść całą lodówkę. Ale zamiast tego wstałam i poszłam ćwiczyć :) Jestem strasznie dumna. Mój dzisiejszy bilans ćwiczeń prezentuje się tak :
*Rano po śniadaniu zrobiłam trening Skalpel z Ewą Chodakowską.
*Po obiedzie poszłam pobiegać z psem, przeszliśmy się do lasu i nad rzekę.
*Po kolacji (tzn. dosłownie kilkanaście minut temu) zaczęłam trening Turbo Spalanie z Ewą Chodakowską, ale doszłam do 6 rundy i wymiękłam... Mimo to, ponad 20 minut tego treningu zaliczone! Leżę teraz zmęczona i czerwona jak burak i usiłuję napisać tego posta :)
Także udało mi się dzisiaj dużo spalić, ogólnie namęczyłam się bardzo. Mam jeszcze kilka wiadomości : dobrą i złą. Zacznę od złej :
Wczoraj wieczorem dostałam małego napadu i zjadłam chyba z 5/6 ciastek :/ Nie liczyłam już nawet, ile ich jem. Chciałam nawet iść do lodówki i ponakładać sobie więcej jedzenia! Ale w porę opanowałam się i przestałam. Kiedy przełknęłam ostatnie ciastko i poczułam się taka pełna... nie mogłam znieść tego uczucia. Pobiegłam do toalety i zwymiotowałam wszystko, to było silniejsze ode mnie :/ Zawsze mówiłam, że nie będę ani zwracać jedzenia, ani się przeczyszczać, ani stosować żadnych tabletek wstrzymujących apetyt itd. A tu co? Zwymiotowałam, bo zjadłam za dużo.
Żałuję, nie wiem czego bardziej - tego, że je zjadłam, czy tego, że zwymiotowałam... W każdym bądź razie, przejdźmy do dobrej wiadomości :
Dzisiaj rano zważyłam się na czczo i waga pokazała 48 KG!!! Mimo tego wczorajszego przewinienia, które zostało zwrócone do kanalizacji, udało mi się zrzucić kilogram. Zawdzięczam to na pewno tej aktywności fizycznej, ale bilanse pewnie też się sporo przyczyniły :) Bardzo się ucieszyłam, bo od kilku tygodni nie mogłam zejść niżej, niż 49 kg. Nareszcie się udało... Czuję, że zmierzam w dobrą stronę. Nie mogę się poddawać, Wy też nie! Już dzisiaj ułożę sobie jadłospis na jutro, bo mam sporo jedzenia w lodówce, nawet coś zdrowego udało mi się wygrzebać :) Mam nadzieję, że mimo świąt Wam też dzisiaj tak dobrze poszło. Trzymam za Was kciuki, kochane, jesteście świetne, wszystkie! Dziękuję Wam za wsparcie, bez tego bloga i bez Was pewnie nie dałabym rady :) Mam nadzieję, że nic już dzisiaj nie podjem, ale jestem tak zmotywowana, że nie potrafię ruszyć jedzenia.
Powodzenia Motylki, chudości i wytrwałości! :*


sobota, 19 kwietnia 2014

08

Witam Was kochane Motylki...
19 Kwietnia 2014
Dzisiejszy dzień nie był najgorszy. Mój bilans jest całkiem w porządku, ale czuję, że mimo wszystko zjadłam trochę za dużo.
*Śniadanie : bardzo mała kromka chleba pszenno-żytniego z dwoma łyżeczkami tuńczyka z puszki + herbata (ok. 126 kcal)
*Przekąska : 4 pomidorki koktajlowe (12 kcal)
*Obiad : mały talerzyk warzyw na patelnię (ok. 60 kcal)
Łącznie : 198 kcal
Dzisiaj mama dużo gotuje, w domu mamy też pełno ciastek, ciast, słodyczy itd. Ciężko jest mi się powstrzymać, dlatego prawie w ogóle nie wchodzę do kuchni, a jeśli już, staram się nie patrzeć na jedzenie. Niestety, po obiedzie skusiłam się na jedno małe ciasteczko (miało ono może ok. 58 kcal), ale zaczęłam bardzo intensywnie sprzątać, odkurzałam, myłam okna, potem tańczyłam do muzyki, więc myślę, że szybko je spaliłam. Zaraz poćwiczę jeszcze z Mel B, trening na płaski brzuch. 
Mama właśnie robi sałatkę z jajka, jabłka, marchewki, ogórka i majonezu. Powiedziała, że zaraz mi nałoży, ale kiedy zobaczyłam, jak pakuje ten majonez do miski, moja podświadomość kazała mi odmówić. Powiedziałam, że jeśli będę musiała zjeść tę sałatkę, to tylko bez majonezu. I chyba odłożyła mi trochę samej, więc założę się, że kiedy tylko zejdę do kuchni, każe mi zjeść chociaż taką. Jeśli będę pod przymusem, to zjem małą miseczkę. Z tego co przeczytałam na internecie, 100 g. takiej sałatki ma 50 kcal, a podobno na 100 g. przypada 6/7 dużych łyżek sałatki. Ja zjem pewnie 3 łyżki, więc ile to będzie kalorii? Pewnie koło 20/25 kcal, przynajmniej tak mówi internet. Myślę, że na tyle jeszcze mogę się skusić, a i tak o ok. 17:00 idę z moim psem na długi spacer, to sporo pobiegam. Także nie wiem, ile będzie wynosił mój dzisiejszy bilans, zobaczymy, czy pod wieczór na nic więcej się nie skuszę, ale wydaje mi się, że dam radę się powstrzymać. W każdym bądź razie, udało mi się zmieścić w 400 kcal, nawet jest sporo mniej! Jestem z siebie dumna. Mam nadzieję, że nareszcie nadszedł dla mnie czas zmian. Wierzę i w siebie i w Was. Dziękuję, że jesteście, komentujecie, wspieracie mnie... To dużo dla mnie znaczy :) I mimo tego, że nadeszły święta, ja nie zamierzam odpuszczać. Nadal będę trzymać dietę 400 kcal, każde przewinienie będę karać, mogę Wam to obiecać.
Tak więc idę teraz zjeść trochę tej sałatki, łącznie z nią mój dzisiejszy bilans wyniesie ok. 223 kcal., więc jestem dumna z siebie, że mi się udało. Mam nadzieję, że i Wy pozostałyście wytrwałe :)
Trzymajcie się chudziutko, kochane! :*

piątek, 18 kwietnia 2014

07

 Witam Was kochane Motylki!
Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Minęły już 3 miesiące. To kupa czasu. Naprawdę nie wiem, dlaczego nie wchodziłam na bloga. Trochę sobie odpuściłam przez luty i marzec, ale od kwietnia znowu wzięłam się ostro do pracy. Niestety przez te dwa miesiące przytyłam 2 kg, ale nie ma w tym nic dziwnego, w końcu jadłam wszystko. Ale nie ma co się martwić, od początku kwietnia zrzuciłam te przybyłe kilogramy i znowu jestem w punkcie wyjściowym, a mianowicie - 49 kg. Dzisiaj zaczął się trzeci dzień mojej głodówki. Planuję tak pogłodować jeszcze dwa dni. Czuję się dobrze, nie odczuwam głodu prawie wcale. Dużo piję, jeżdżę na rowerku i biegam. Dzisiaj rano obudziłam się z nowymi siłami do walki z kilogramami, ponieważ za oknem świeci słońce i jest ponad 20 stopni :) Leżałam przez godzinę na balkonie, grzejąc się w słońcu. To mnie zregenerowało. Czuję, że razem z wiosną przyszedł czas na przełom w moim życiu. Wróciłam silniejsza i teraz nie mam zamiaru się poddawać. Mam nadzieję, że nie opuściłyście mnie, mimo, że tak Was zaniedbałam. Teraz planuję dodawać posty częściej, może i nawet codziennie. Liczę, że znowu zaczniemy się wspierać. Jesteście moją siłą.
Trzymajcie się chudo i piszcie mi, jak sobie radzicie! :*



czwartek, 16 stycznia 2014

06

Cześć Motylki!
Na początek chciałam Was przeprosić, że dawno nic nie pisałam, tak jakoś wyszło... Przez ten czas jadłam wszystko, co miałam pod ręką i bardzo się bałam, że przytyłam, ale jaka była moja ulga, kiedy stanęłam wczoraj na wadze, a ona wciąż pokazała 49 kg! Nie wiem, jak to możliwe, że jedzą tyle kalorii dziennie nie przytyłam - nie wiem, ale cieszę się, że nie poniosłam konsekwencji tych kilku dni beztroski... Dzisiaj zaczęłam od nowa, mój dzisiejszy bilans póki co jest całkiem okey, bo zjadłam ok. 200 kcal, jutro planuję podobnie. Ciekawa jestem, co u Was! Zaraz poodwiedzam Wasze blogi :) 
Wytrwałości. ♥

P.S. Znacie Meesh'el? :)

poniedziałek, 6 stycznia 2014

04

Cześć Motylki...
Jestem na siebie strasznie zła... Wczoraj ćwiczyłam, dzisiaj udało mi się zmieścić w 500 kcal, ale przed chwilą miałam napad... Zjadłam całego czekoladowego mikołaja. Nie był duży, ale jednak go zjadłam. Nie mam już do siebie siły. Chyba zaraz umrę, spalę się ze wstydu... W dodatku jutro do szkoły... Jestem strasznie podłamana psychicznie. Powiedzcie mi, co mam zrobić? :c Wiem, że nie mogę już jeść kalorycznych rzeczy, ale czasami to mnie przerasta, czasami nie potrafię się opanować, chociaż tak bardzo chcę... Boję się stanąć na wagę, boję się, że utraciłam to, na co tak ciężko pracowałam i staram się pracować każdego dnia... A to wszystko przez czekoladę... Niby to tylko kalorie, ale wywołują tak wiele złych emocji... Nienawidzę siebie i swojego ciała.
Życzę Wam, żebyście były silniejsze ode mnie...



niedziela, 5 stycznia 2014

03

Cześć Motylki!
Dzisiaj przeszłam na dietę 500 kcal i udało mi się ją zastosować tego dnia - z samego rana byłam na zakupach i kupiłam potrzebne produkty. Na śniadanie zjadłam jedną kromkę brązowego chlebka z rzodkiewką i ogórkiem, na obiad trzy małe kawałki brokuła, a przed chwilą, na kolację - małą miseczkę muesli z jogurtem naturalnym. Nie pamiętam dokładnie, ile to razem wyniosło kalorii, ale na pewno udało mi się zmieścić w 500 kcal, z czego jestem dumna.
Zawsze ważę się z samego rana na czczo i dzisiaj też tak zrobiłam. Wyobraźcie sobie, jaka była moja radość, kiedy waga pokazała równe 49 kg! Wczoraj wynosiła ona 49,8 kg. Wiem, że to niewielka różnica, ale dla mnie każdy spadek wagi wieeele znaczy, bo wiem, że jestem na dobrej drodze i nareszcie robię coś w kierunku spełnienia tego mojego małego marzenia - chociaż odkąd jestem z Wami, Motylkami, to to "marzenie" zrobiło się 100 razy większe. Coraz bardziej angażuję się w świat Pro-Any, diet, liczenia kalorii... Boję się, żeby to nie zaszło za daleko, ale na razie waga jest najważniejsza. To staje się powoli moją małą obsesją i coraz częściej zastanawiam się, czy to 45 kg to nadal nie będzie za dużo? A może powinnam zmienić cel na 42 kg? Mam nadzieję, że będę potrafiła to kontrolować i Wam też tego życzę.
Dziękuję, że jesteście ze mną i mnie wspieracie. To bardzo dużo dla mnie znaczy :*
Lecę teraz przeglądać Wasze blogi i nadrabiać zaległości w postach :)
Chudości i wytrwałości! ♥