czwartek, 16 stycznia 2014

06

Cześć Motylki!
Na początek chciałam Was przeprosić, że dawno nic nie pisałam, tak jakoś wyszło... Przez ten czas jadłam wszystko, co miałam pod ręką i bardzo się bałam, że przytyłam, ale jaka była moja ulga, kiedy stanęłam wczoraj na wadze, a ona wciąż pokazała 49 kg! Nie wiem, jak to możliwe, że jedzą tyle kalorii dziennie nie przytyłam - nie wiem, ale cieszę się, że nie poniosłam konsekwencji tych kilku dni beztroski... Dzisiaj zaczęłam od nowa, mój dzisiejszy bilans póki co jest całkiem okey, bo zjadłam ok. 200 kcal, jutro planuję podobnie. Ciekawa jestem, co u Was! Zaraz poodwiedzam Wasze blogi :) 
Wytrwałości. ♥

P.S. Znacie Meesh'el? :)

poniedziałek, 6 stycznia 2014

04

Cześć Motylki...
Jestem na siebie strasznie zła... Wczoraj ćwiczyłam, dzisiaj udało mi się zmieścić w 500 kcal, ale przed chwilą miałam napad... Zjadłam całego czekoladowego mikołaja. Nie był duży, ale jednak go zjadłam. Nie mam już do siebie siły. Chyba zaraz umrę, spalę się ze wstydu... W dodatku jutro do szkoły... Jestem strasznie podłamana psychicznie. Powiedzcie mi, co mam zrobić? :c Wiem, że nie mogę już jeść kalorycznych rzeczy, ale czasami to mnie przerasta, czasami nie potrafię się opanować, chociaż tak bardzo chcę... Boję się stanąć na wagę, boję się, że utraciłam to, na co tak ciężko pracowałam i staram się pracować każdego dnia... A to wszystko przez czekoladę... Niby to tylko kalorie, ale wywołują tak wiele złych emocji... Nienawidzę siebie i swojego ciała.
Życzę Wam, żebyście były silniejsze ode mnie...



niedziela, 5 stycznia 2014

03

Cześć Motylki!
Dzisiaj przeszłam na dietę 500 kcal i udało mi się ją zastosować tego dnia - z samego rana byłam na zakupach i kupiłam potrzebne produkty. Na śniadanie zjadłam jedną kromkę brązowego chlebka z rzodkiewką i ogórkiem, na obiad trzy małe kawałki brokuła, a przed chwilą, na kolację - małą miseczkę muesli z jogurtem naturalnym. Nie pamiętam dokładnie, ile to razem wyniosło kalorii, ale na pewno udało mi się zmieścić w 500 kcal, z czego jestem dumna.
Zawsze ważę się z samego rana na czczo i dzisiaj też tak zrobiłam. Wyobraźcie sobie, jaka była moja radość, kiedy waga pokazała równe 49 kg! Wczoraj wynosiła ona 49,8 kg. Wiem, że to niewielka różnica, ale dla mnie każdy spadek wagi wieeele znaczy, bo wiem, że jestem na dobrej drodze i nareszcie robię coś w kierunku spełnienia tego mojego małego marzenia - chociaż odkąd jestem z Wami, Motylkami, to to "marzenie" zrobiło się 100 razy większe. Coraz bardziej angażuję się w świat Pro-Any, diet, liczenia kalorii... Boję się, żeby to nie zaszło za daleko, ale na razie waga jest najważniejsza. To staje się powoli moją małą obsesją i coraz częściej zastanawiam się, czy to 45 kg to nadal nie będzie za dużo? A może powinnam zmienić cel na 42 kg? Mam nadzieję, że będę potrafiła to kontrolować i Wam też tego życzę.
Dziękuję, że jesteście ze mną i mnie wspieracie. To bardzo dużo dla mnie znaczy :*
Lecę teraz przeglądać Wasze blogi i nadrabiać zaległości w postach :)
Chudości i wytrwałości! ♥


sobota, 4 stycznia 2014

02

Cześć Motylki!
Dzisiejsza noc była dla mnie po prostu straszna. Przed snem wypiłam herbatę, oczywiście gorzką, bez cukru. Wszystko było w porządku. Wiedziałam, że następnego dnia będę mogła zjeść twarożek, dlatego wypiłam herbatę i poszłam spać. Nie mogłam zasnąć. O 3:33 wstałam i zakręciło mi się w głowie. Pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. O 8:00 rano to się powtórzyło. Mama ugotowała mi ryż, bo stwierdziła, że to niezawodny sposób na wymioty. Nie chciałam go jeść, chciałam kontynuować Baletnicę, ale mama mnie przypilnowała, zjadłam ok. 200 kcal tego ryżu. Może to nie jest jakaś tragedia, ale cała dieta poszła na marne. Nie ma sensu jej kontynuować, i tak wszystko zepsułam.
Ale rano czekała mnie niespodzianka - zważyłam się i waga pokazała 49,8 kg! Może jest to konsekwencją tych wymiotów, ale co tam. Tak czy siak ważę mniej. Dietę niestety muszę zakończyć, ale nie martwcie się Motylki - będę jeść dziennie max. 500 kcal, tak na dobry początek, postaram się też ćwiczyć, żeby zrzucić jeszcze tę parę kilo. Jutro jadę na zakupy, kupię sobie dużo zdrowych warzyw, wafle ryżowe, jogurty naturalne i ustalę sobie co będę jeść danego dnia, żeby się zmieścić w tych 500 kcal. Myślę, że w połączeniu z ćwiczeniami uda mi się schudnąć tyle, abym była usatysfakcjonowana, a jeśli nie, to zmniejszę ilość kalorii do powiedzmy 400/450 i będę więcej ćwiczyć. Wierzę, że dam radę schudnąć. Wam też na pewno się uda!


piątek, 3 stycznia 2014

01

Kochane Motylki i nie tylko...
To moja pierwsza notka na tym blogu. Jestem tutaj po to, aby dzielić się z Wami moimi przeżyciami, dotyczącymi diet, chudnięcia... Będę Was w tym wspierać i byłoby mi bardzo miło, gdybyście Wy też mi pomagały :) Wsparcie przyda się każdej z Nas.

Moja historia? Z tego co wiem, dopiero się zaczęła. W przedszkolu byłam grubym dzieckiem, w podstawówce zaczęło mi to przeszkadzać. Schudłam, głównie wizualnie, choć nieświadomie. Teraz chodzę do 2 Gimnazjum. Mam 160 cm. wzrostu i ważę 51 kg. Od wczoraj jestem na diecie baletnicy, także dzisiaj mija mój drugi dzień głodówki. Jutro będę mogła zjeść chudy twarożek i jogurt naturalny, to bardzo mnie motywuje i pociesza :) Po wyjściu z diety, mam zamiar stopniowo zwiększać ilość kalorii, aż dojdę do jakichś 800 kcal dziennie. Zależy mi, żeby schudnąć do wagi co najmniej 45 kg, może trochę mniej, ale nie chcę być chora - chcę tylko być chuda. Płaski brzuch i szczupłe nogi zawsze były moim marzeniem. Dopiero teraz czuję, że mogę dać radę i osiągnąć cel.
Inspiruje mnie głównie Taylor Momsen. Chciałabym wyglądać tak, jak ona. Jest idealna ♥